Gdzie zaczyna się bezwład

Allyson Carpender odzyskuje świadomość po katastrofalnym wypadku samolotu gdzieś w Górach Skalistych. Pilot nie przeżył. Dziewczyna wie, że ma kłopoty i mimo rozległych ran nie popada w bezwład. Postanawia uciekać. Zabiera ze sobą wszystko, co według niej jest niezbędne do przetrwania i znika pomiędzy gąszczem bujnych lasów i ostrymi jak brzytwa skałami.

Podczas gdy Allyson walczy o życie, jej matka, Maggie, dowiaduje się o wypadku córki. Nie wierzy, że dziewczyna odeszła, szczególnie, że nikt nie znalazł jej ciała. Zaczyna własne śledztwo i okazuje się, że nie znała swojego dziecka. Stara się odtworzyć ostatnich dziesięć lat jej życia i nie może uwierzyć w to, czego się dowiaduje.

Im dalej w las, tym ciemniej

Tajemnica goni tajemnicę. Duma nie pozwalała wyciągnąć ręki po pomoc, stereotypy zamykały usta, a chowane urazy pozwalały dalej tonąć w bagnie. Jak tu się odnaleźć, kiedy nic nie trzyma się kupy, informacje są okrojne i autorka do granic możliwości przeciąga ujawnianie kolejnych sekretów, wciąż skacząć od matki do córki i spowrotem w najbardziej newralgicznych momentach?

Bezwład jest debiutem Jessici Barry. I kiedy zaczęłam ją czytać, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że wszystko jest jakieś naciągane. Pilot nie żyje, a kobieta wychodzi z niezbyt poważnymi ranami (poharatana lewa noga i złamany jeden palec, wybity bark). Rusza na wędrówkę, od której zależy jej życie – musi uciekać. Zabiera ze sobą wszystko co udaje jej się znaleźć do jedzenia, bez problemu odnajduje swoją torbę, przebiera się (ze wspomnianymi wcześniej urazami), pakuje i opuszcza miejsce wypadku. Ucieka od kilku dni, śpi na ziemi, nie chroni jej nic w deszczowe dni i znając wiele survivalowych historii, ta wydaje mi się szczególnie mało prawdopodobna.

Tymczasem matka Allyson zaczyna dowiadywać się coraz więcej o swojej córce i okazuje się, że z każdą docierającą do niej wiadomością zna ją coraz mniej. Obie ukrywały przed sobą zbyt wiele, a teraz miało być już za późno na cokolwiek. Czyżby?

Jessica Barry “Bezwład”

Według mnie…

Początki były dość nieścisłe i mało prawdopodobne. Nie pomagał mi też brak sympatii do głównej, uciekającej bohaterki. Uważałam, że jej postępki były dziecinne i szła na łatwiznę, dzięki czemu wpakowała się w kłopoty. Przez jedną trzecią książki tkwiłam w tym samym miejscu – lasach i wzgórzach w Górach Skalistych, oraz w domu Maggie i kiedy stwierdziłam, że “Bezwład” raczej nie zagrzeje miejsca w moim sercu, zauważyłam, że jestem ciekawa co takiego działo się w życiu Allyson, że postępowała tak głupio! I właśnie w tym momencie utonęłam.

Uważam, że każdy powinien sam przekonać się o tym, czy “Bezwład” zawładnie jego czytelniczym sercem. Według mnie, to ciekawa propozycja od początkującej amerykańskiej pisarki, której pióro wciąż jest trochę bezbarwne, ale rokuje dobrze na przyszłość.

Write A Comment